wtorek, 17 czerwca 2014

Londyn, praca, skłotting.

Wiem, że znowu długo nie pisałam. Odkąd przyjechałam do Londynu minął ponad miesiąc a ja czuję jakby to były dwa tygodnie. Dzień leci za dniem. Kurs jest bardzo interesujący, aczkolwiek jego zadaniem jest zapoznać nas z podstawowymi zasadami organizowania imprez masowych. Wielu ludzi już w jakiś sposób jest w tym biznesie ale chcą się jeszcze podszkolić. Ja jestem totalnie zielona więc na każdych zajęciach uczę się czegoś nowego.
Zwiedzam też Londyn, długie spacery, wizyty w muzeum a nawet oprowadzanie znajomych po mieście. Odwiedziłam już Greenwich, Portobello Market, Primrose Hill, V&A Museum, Kensington Gardens, Holland Park i wiele innych ale nie jestem w stanie spamiętać. :)

Caały miesiąc szukania pracy trochę mnie wykończył. Masa wysłanych aplikacji online (niestety w Anglii większość sklepów niestety tego wymaga co jest bardzo irytujące. Na każdej stronie trzeba założyć osobne konto i czekać na odpowiedź) odwiedziny w prawie każdym napotkanym sklepie nie przynosiły skutku. Niby każdy jest zainteresowany i ma wolny etat ale zero odpowiedzi. W końcu, po miesiącu dostałam telefon ze sklepu na High Street Kensington. Zaprosili mnie na interview po którym się dowiedziałam, że mam pracę. Kilka dni później odbyło się szkolenie i oprowadzanie po budynku, który jest ogromny i na pewno nie raz się tam zgubię :P Pierwszy dzień już w niedzielę, cieszę się bo poznam dużo nowych ludzi i zdobędę kolejne doświadczenie. Sam sklep jest 30 minut spacerem ode mnie, (muszę tylko przejść Holland Park i jestem) więc jeśli tylko angielska pogoda dopisze to nie zamierzam korzystać z transportu publicznego.

Ostatnią częścią posta jest skłotting. Nie wiem czy ktoś z Was kiedykolwiek o tym słyszał. Ja do wczoraj też nie miałam o tym pojęcia. Spotkałam się z kolegą, który przyjechał tu w styczniu. Znamy się bardzo długo, ale i on i ja byliśmy zajęci, więc w Londynie spotkaliśmy się dopiero wczoraj. Cały wieczór słuchałam jego historii z otwartą buzią i wielkimi oczami. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Mianowicie mój kolega od pół roku prowadzi życie skłottersa, czyli żyje za darmo w jednym z najdroższych miast Europy. Nie płaci za mieszkanie, bo wraz z grupą ludzi zajmują opuszczone budynki i tam tworzą sobie swój kąt. Mogą tam mieszkać dopóki nie dostaną od właściciela budynku nakazu eksmisji. Jeśli taki dostaną, zbierają swoje rzeczy i szukają kolejnego miejsca to zamieszkania. Dzięki temu mój znajomy przeprowadzał się już 6 razy. Mieszkał pod Tower Bridge, na Hampsted, Camden i w kilku innych. Poznał wielu ludzi, którzy wybrali życie skłottersa z własnej woli. Nauczył się radzić sobie w życiu i żyć dniem dzisiejszym. Jego historia naprawdę mnie poruszyła. Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam i namawiam go cały czas na napisanie książki, bo wiem, że zdobyłaby popularność, więc jeśli kiedyś natraficie na książkę opisującą życie na skłotach zapewniam Was, że nie będziecie mogli w to uwierzyć. Ja tak się zainteresowałam, że dziś czytam w internecie jak to wszystko wygląda. Nie chcę zostać skłottersem ale z czystej ciekawości chcę wiedzieć więcej. Wam też polecam. :)

 

Kensington Palace


Holland Park




Greenwich Park


V&A
 

poniedziałek, 31 marca 2014

Blog już nie całkiem o aupairkowaniu

Niestety albo i stety mój blog trochę zmieni tematykę. Było ciut o au pair, ale czuję, że ten rozdział już mam za sobą. No, chyba że zostanę au pair live out. Do mojego wyjazdu zostało trochę więcej niż miesiąc. Wszystko jak na razie idzie po mojej myśli, angielskie sprawy dopinam na ostatni guzik, kurs już załatwiony, bilet i mieszkanie jest, więc tylko się pakować i jechać. Zostało tylko zrezygnować z pracy tutaj. Mojej pracy nie będzie mi brakować, ale trochę zatęsknię za ludźmi, z którymi przez 4 miesiące widywałam się prawie codziennie. Każdy z innym temperamentem, poczuciem humoru. Na sklepie zawsze wygłupy. I to tego najbardziej będzie brakować. Ale myślę, że na pożegnania jeszcze przyjdzie czas i na razie się tym nie przejmuję. :)
 
Trochę z innej beczki, postanowiłam ostatnio trochę o siebie 'zadbać'. Nie mówię o codziennym katowaniu się siłownią, kawałkiem marchewki i wodą. Ale od 2 tygodni robię squat challenge i powiem szczerze, że już jakieś tam małe efekty widzę. Nie zajmuje to dużo czasu, a potem od razu lepiej się czuję. Do tego robię abs z Mel i tak wygląda mój 'trening' a raczej jego początki. :P
 
 
  Moja pycha sałatka do pracy. Mango, kiwi i jabłko.
 
 Troche wiosny i uśmiechu z siostrą i Tomczi.
 


 
I hybryda zrobiona przez moją siostrę.

 
I w końcu list, przywitanie na City Univeristy London :D
 
 
 

piątek, 14 marca 2014

One way ticket

Po powrocie do Polski długo myślałam, że chciałabym jeszcze raz wrócić do Londynu. I właśnie w środę kupiłam bilet, znowu w jedną stronę. Mam teraz nadzieję, że zostanę tam dłużej. Plan to 10 tygodniowy kurs na City University London- Major Event Managment. W międzyczasie jakaś praca i na nowo odkrywanie miasta. A do odkrycia jeszcze dużo, bo wbrew pozorom przez 6 tygodni, które tam byłam zobaczyłam jakąś 1/1000. Mieszkanie u znajomej, blisko centrum, 2 strefa, więc jeszcze bardziej się cieszę, bo jednak te godzinne dojazdy do centrum z dalekiego Whitton było upierdliwe. Wylot 7 maja, tuż przed urodzinami. Myślę, że będą to najlepsze i najgorsze urodziny. Najlepsze bo w Londynie, a najgorsze bo daleko od przyjaciół i rodziny. Ale myślę tylko pozytywnie. Będzie wiosna, potem lato ( mam nadzieje na piękną pogodę, a chociaż po części :P )

Przede mną sporo pracy. Czasu jeszcze dużo, ale znowu perspektywa pakowania lekko mnie przeraża. Za miesiąc składam w pracy wymówienie (oh jaka szkoda :( XD ).

Postanowiłam teraz zrobić sobie listę, co chciałabym zrobić w Londynie. Nie będzie to 100 rzeczy bo boje się, że może być ciężko z czasem ale to co mi przyjdzie do głowy będe dopisywać.

Things to do in London before you leave:

  1. Odwiedzić Kew Gardens 
  2. Spacer po Richmond Parku
  3. Portobello Market
  4. kino i jakiś ciekawy film 
  5. South Bank Book Market
  6. Wspiąć się na Primrose Hill
  7. wiele godzin spacerów 
  8. Museum of Brands, Packaging and Advertising
Jak na razie tylko tyle mam w głowie ale na pewno coś jeszcze mi się przypomni :)

 

czwartek, 6 lutego 2014

Who am I ?

Wiem, że baardzo długo nie pisałam. Może dlatego, że wpadłam w wir pracy. Praca, dom i tak w kółko. A pracuje w American Eagle Outfitters. Zwykła i czasem męcząca praca w galerii. Zaczęłam zaraz po powrocie do Polski i w sumie się cieszę bo mam zajęcie na 8-9h i nie myślę o niczym innym. Brakuje mi inspiracji, kompletnie nie wiem co ze sobą robić. Trochę czuję, jakbym traciła czas. Chciałabym ze sobą coś zrobić. Jednego dnia mam 100 pomysłów na minutę, następnego pomysły znikają tak szybko jak się pojawiły. :(


Who am I? 
 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Znowu zmiana.

Przez długi czas nie pisałam. Dużo się ostatnio u mnie zmieniło. Myślę, że największą zmianą jest to że od tygodnia jestem w Polsce. I zostanę tu mniej więcej do lutego/ marca. Rodzina, w której mieszkałam miesiąc i już myślałam, że wszystko się ułoży nagle zmieniła zdanie. A wszystko przez to, że ja wymyśliłam sobie szkołę językową. Hostka wszystko tłumaczyła tym, że chce mieć cały czas kogoś na miejscu i żeby cała praca była wykonana przed jej powrotem z pracy. Dostałam TYDZIEŃ na wyprowadzkę. Miałam ambitny plan znalezienia pracy normalnej, nie aupairkowej ale wszystko łatwo powiedzieć a trudniej zrobić. W każdym razie NIN już wyrobiłam, konto w banku otworzyłam, więc będzie na przyszłość :) A plan mam i na pewno chcę jeszcze tam wrócić, na jakies 3-4 miesiące. Mam nadzieje, że wszystko się uda i będę dążyć do tego żeby teraz to moje małe marzenie się spełniło. Dużo mnie ten wyjazd nauczył, wiem jak to wszystko wygląda i wiem, że nie wszystko jest takie kolorowe jak się wydaje. Wyrobiłam sobie zdanie na temat całej przygody au pair i wiem, że to już nie dla mnie. :) Trzymać kciuki!

czwartek, 14 listopada 2013

Keeps getting better.

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że jest lepiej. Powoli zaczynam życie w Londynie. Przyzwyczajam się do tego jak tu jest, jak wygląda mój dzień. Każdą wolną chwilę staram się wychodzić z domu. Nie ważne czy sama czy z kimś. Najczęściej jest to Ala, au pair, którą poznałam jeszcze jak mieszkałam w Edgware. Wcześniej dużo łatwiej było nam się spotkać, bo mieszkałyśmy obok siebie. A teraz to dwa krańce Londynu, dlatego zazwyczaj spotykamy się w centum. W sobotę spacerowałyśmy po Hyde Parku i nawet na chwilę weszłyśmy do Natural History Museum. Później Covent Garden, Trafalgar Square i National Gallery. Czy chcę wracać? Nie wiem. Ale wiem, że czuję, że mój kryzys został zażegnany. Dlatego dziękuję Wam za to, że nie pozwoliłyście mi się poddać. Zobaczyłam, że to wcale nie musi być takie ciężkie. Wiadomo, że na początku jest ale później to życie tutaj staje się codziennością. Moja hostka, która też byłą au pair 15 lat temu w UK powiedziała mi to samo. Daj sobie czas. :)
 
 

 




              
 
 

niedziela, 3 listopada 2013

No i co?

Wiem, że początki są trudne ale to jest naprawdę ciężkie. Nie wiem czy tego chcę, nie wiem czy chcę aż tak się poświęcać. Co to za przyjemność odkrywania miasta, uczenia się nowych rzeczy kiedy nie możesz się dzielić tym ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Wiem, że to było moje marzenie. I w większości je spełniłam. Cieszę się, że odważyłam się na coś takiego. Ale to wszystko jest trudne. Może wreszcie czas przyznać, że nie dorosłam do tego. Do życia samej, w 12 mln mieście z daleka od wszystkiego co było moim życiem przez 19 lat. Nie da się tak przekreślić tego i po prostu wyjechać. Ja próbowałam tak zrobić i teraz ponoszę tego konsekwencje. Myślę nawet o powrocie do domu. Zastanawiałam się nawet czy to całe au pair jest dla mnie. Co innego zajmować się dzieckiem w Polsce a co innego, żyć tutaj z host rodziną, która naprawdę się stara, ale to nie jest MOJA rodzina. A przyjaciele? Skype to nie to samo. Muszę to wszystko przemyśleć, bo perspektywa świąt tutaj i jeszcze roku życia nie wzbudza we mnie szczęścia jakie powinna wzbudzać. Prawda?